Laureaci 2022 r.

II edycja


 

Jest psychologiem klinicznym oraz współzałożycielem organizacji charytatywnej Polskie Centrum Pomocy Rodzinie w Edynburgu– (Szkocji) (PCPR)Szko działającej od 2009 roku. W PCPR prowadzi konsultacje indywidualne, telefon zaufania, porady przez skype, poradnictwo online i punkt interwencyjno- konsultacyjny dla par i małżeństw. Jest również współzałożycielem Szkoły Sobotniej im. Jana Pawła II w Edynburgu w Szkocji. Posiada wiele wyróżnień i podziękowań za realizacje celów opiekuńczo-wychowawczych i wdrażanie programów profilaktyczno-edukacyjnych wśród dzieci i ich rodzin. Diana Nowak- Zegadło bierze udział w seminariach naukowych, debatach oraz konferencjach w kraju i za granicą. Działalność pozarządowa to praca w samorządach lokalnych i w sektorze Organizacji Pozarządowych. Jest kreatorką społeczności lokalnej, promotorem zdrowego stylu życia, animatorka obrony praw człowieka i godnego życia w rodzinie i w społeczeństwie. Współpracuje z brytyjską służbą zdrowia- National Health Service (NHS), Konsulatem Generalnym RP w Edynburgu, szkocką policją urzędami oraz wieloma innymi organizacjami. Prowadzi staże oraz kształci młodych psychologów na początku ich kariery zawodowej. Diana Nowak-Zegadlo jest Chartered Psychologist i Clinical Psychologist o spec. Psychologia Kliniczna oraz Seksuologia Kliniczna. Jest Mecenasem Kultury, Laureatem Konkursu WYBITNY POLAK w SZKOCJI – nagrodzona w 2015 roku za realizacje celów i zadań statutowych organizacji oraz za pracę na rzecz naszych Rodaków mieszkających w UK . W 2022 została Ambasadorem Biznesu za promowanie przedsiębiorczości na świecie i odnoszenie wybitnych sukcesów sferze biznesowej, a podczas gali otrzymała statuetkę- Gwiazda Biznesu 2022. Jest współautorem książki- „Inspiracje Polek i Polaków na świecie”.


 

Zacznijmy od drugiego członu: Polonijna Sabina wspiera rodaków na Wyspach Owczych na możliwie każdej płaszczyźnie:
– dzięki znajomości języka farerskiego służy pomocą i jest w stałym kontakcie z biurem imigracyjnym na Wyspach Owczych,
– pomaga mieszkańcom ale też polskim turystom, którzy przyjeżdżają na wyspy.
– wspiera Polaków w charakterze tłumacza w szpitalach i ośrodkach penitencjarnych,
– oferuje pomoc dla miejscowej Polonii w nawet najbardziej prozaicznych sprawach jak wizyta u lekarza czy rozmowa z pracodawcą,aż po bardziej skomplikowane, jak pomoc w uzyskaniu emerytury dla Polaka, co nie było prostą sprawą, ale zakończoną sukcesem,
– jest inicjatorką i współorganizatorką spotkań polonijnych dla kobiet na Wyspach Owczych comiesięczne spotkania mają na celu pielęgnację polskich tradycji i kultury,
– aby jeszcze bardziej ułatwić Polakom integrację Farerczykami, Sabina założyła Instytut Polski – Farerski, organizację charytatywną, której zadaniem jest właśnie aktywizacja polsko-farerskich relacji, przybliżając również Farerczykom polską kulturę i tradycję,
– zorganizowała też całą zbiórkę dla Ukrainy, jednocząc w pomocy Polaków Wyspach Owczych i Farerów,
– jest współautorką pierwszego polskiego ilustrowanego przewodnika po Wyspach Owczych. Wyspy Owcze z pierwszej ręki który otrzymał nagrodę polskiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Podróżników Globtroter za najlepszą publikację o tematyce podróżniczej w 2020 i Nagrodę Magellana,
– w 2021 jest również założycielką klubu morsowego Polskie Morsy na Wyspach Owczych”drzwi jej domu są zawsze otwarte, dla każdego, kto potrzebuje wsparcia czy po prostu rozmowy. Nie na darmo nazywa się jej dom “Polskim przystankiem na Wyspach Owczych”.

Przy Polonijna można myślę skreślić już znak zapytania. Czy jest osobowością?

,,Wrzucenie na głęboką wodę” – może być świetną nauką pływania, niestety równie ryzykowną co efektywną. Sabina nie kalkulowała, lata temu opuściła wygodne miejsce w Polsce i teraz lokalizacja jej telefonu wskazuje mały punkcik na Atlantyku.
Wydawało się, że jest ona w tej grupce szczęśliwców, dla których ta radykalna nauka pływania daje najlepsze możliwe efekty – szczęśliwy dom, dwójka dzieci, szybkie opanowanie języka, praca w szkole-bez problemu wypłynęła na powierzchnię… Niestety… od wypłynięcia na powierzchnię do bezpiecznej przystani był jeszcze kawałek, a wokół, na próżno było szukać koła ratunkowego… O pozornie szczęśliwym małżeństwie można przeczytać już tylko przewracając kartki pamiętnika… przeszkoda, ta okazała się jednak tylko wyjątkowo wysoką falą, tuż za nią majaczył w oddali widok bezpiecznego lądu. Fala ta wielu zatopiłaby pod swoim ciężarem, Sabinie odebrała tylko część siły,które już za chwilę mogło odbudować łapiąc się przepływającej obok drewnianej deski. Deska ta symbolizuje, nowy dom. Duży kredyt, pozwolił jej na kupienie uroczego domku z pięknym widokiem, złapała nowy oddech. ,,Licz na najlepsze, szykuj się na najgorsze” – mówi przysłowie. Prawdopodobne zwarcie, spowodowało, że miejsce, które miało być jej ostoją, zostało tylko kolejną historią zapisaną, tym razem już w nadpalonym pamiętniku. Dom spłonął doszczętnie, Sabina po raz kolejny w życiu została bez niczego, daleko od bliskich. Ląd jest daleko, siły wyczerpane, koła ratunkowego brak… wielu uległoby siłom niezależnym od nich i powoli bezwładnie oddało swój los nurtowi płynącej wody. Są jednak ludzie, których można nazwać OSOBISTOŚCIAMI… którzy idą na dno, tylko po to żeby się od niego mocno odbić!

Zgadnijcie o kim mowa – tak, Sabina dopłynęła do lądu. Każda pokonana fala to jak kolejny element zbrojeniowy ludzkiego fundamentu nazywanego charakterem. Ta podwalina zwana dalej doświadczeniem pozwoliła jej na rozpoczęcie budowy ścian- nowy dom, otwarcie biznesu turystycznego, wydanie przewodnika,wybór do zarządu pływackiego, zostanie przewodnikiem górskim, wejście na Kilimandżaro, stworzenie linii kosmetyków inspirowanych Wyspami Owczymi, otwarcie sklepu internetowego, a przede wszystkim stanie się tym kołem ratunkowym dla innych ludzi, którego jej samej w pewnym momencie brakowało – duże zaangażowanie się w pomoc uciekającym przed wojnom ludziom z terytorium Ukrainy… (i można tak bez końca)… a najlepsze jest to, że coś mi się wydaje, że to tylko pierwsze piętro jej “domu”.

Potraktujcie powyższe jako rekomendację z załączonym CV na wysokie stanowisko (takim przecież jest Polonijna Osobowość).


 

Bardzo trudno znaleźć słowa, które oddadzą ogrom pracy, jaki codziennie wkłada Joanna Szymańska na rzecz Polonii mieszkającej w Niemczech. Bardzo trudno zliczyć ilość działań i projektów, w które jest zaangażowana, bo sama ich lista zajęłaby kilka stron.
Bardzo też trudno wybrać z nich te, które są najważniejsze, bo wszystkie są cenne i warte podkreślenia.
Ale jedna rzecz można stwierdzić bez żadnych trudności – Joanna pomaga mądrze i patrzy daleko. A to, co nadaje kierunek jej działaniom i napędza Ją do dalszej pracy, to dwa przeświadczenia.
Po pierwsze zawsze stała na stanowisku, że wspólnie możemy więcej zrobić. Dlatego stara się zachęcić do współpracy jak najwięcej osób. Należą do nich nie tylko Polacy, którzy bardzo chętnie wspierają Jej inicjatywy, ale również – co warte szczególnego podkreślenia – emigranci z innych krajów mieszkający na stałe w Niemczech tacy jak Turcy czy Ukraińcy. Joanna wychodzi z założenia, że skoro łączy nas wspólnota doświadczeń, możemy razem wypracowywać rozwiązania, czerpać od siebie nawzajem i unikać ewentualnych błędów. Dzięki temu jako Polonia możemy rosnąć, rozwijać się i dzielić się z innymi.
Jej działania już przynoszą rezultaty co skutkuje otwieraniem się strony niemieckiej na nasze postulaty, problemy, tworzenie wspólnych projektów i wydarzeń.
Drugim aspektem jej działań to szukanie rozwiązań na poziomie systemowym. Po to, by można pomagać nie tylko jednostkom, ale jak najliczniejszej grupie Polonii w Niemczech. Do tego potrzebne było przedstawicielstwo w miejscach, gdzie zapadają decyzje dotyczące migrantów. To z Jej inicjatywy i dzięki jej zaangażowaniu powstała jedna lista i wszystkie kobiety które się na niej znalazły wygrały i weszły w struktury Rad Integracyjnych w Nadrenii Westfalii w wyborach 2020.
Jest absolwentką Międzynarodowego Stypendium Parlamentarnego w Niemieckim Bundestagu. Przez wiele lat była związana z sektorem pozarządowym piastując stanowisko Dyrektorki Federacji FOSa. Obecnie Prezeska projektu Info-Forum- Polregio finansowanego ze środków Ministerstwa Dzieci, Rodziny, Uchodźców i Integracji Landu Nadrenia Północna – Westfalia. Trenerka STOP, doktorantka w Instytucie Nauk Politycznych w Aachen. Pasjonatka dobrej kuchni, sportu rowerowego, historii, kultury i polityki Wschodu, mama dwóch córeczek Zosi i Józefinki, żona Ioana.
Dzięki jej strategicznemu podejściu, pracy, empatii, zaangażowaniu, kompetencjom, znajomością kilku j. obcych, wiedzy i doświadczeniu głos Polonii w tej części Niemiec nareszcie wybrzmiewa głośno, a nasze potrzeby są dostrzegane.
Buduje mosty, szuka płaszczyzn porozumienia. Jest jedną z nielicznych osób, które pomagają mądrze oraz dają nadzieję tym wszystkim, którzy tracą siły i wiarę w siebie w zderzeniu z emigracyjną rzeczywistością.


Są ludzie dobrzy, do których się lgnie, by ogrzać się ich ciepłem i przyjaźnią. Są ludzie przedsiębiorczy, którzy obracają w złoto wszystko, czego się dotkną. Oraz tacy, którzy emanując wewnętrzną energią potrafią porwać innych i stworzyć coś z niczego.

Ale naprawdę rzadko się zdarza, by te wszystkie ważne cechy skupiły się w jednej osobie. Takim człowiekiem jest właśnie Bartosz Lisowski, który potrafił zjednoczyć Polonię w Liverpoolu i pomaga jej każdego dnia. Nie zna słowa „niemożliwe”, a wokół siebie potrafi zgromadzić ludzi z rozmaitymi talentami i pokierować nimi, jako naturalny, charyzmatyczny lider. Gdy rok temu okazało się, że w 450-tysięcznym Liverpoolu, w którym mieszka 20 tysięcy Polaków, nie ma nikogo, kto prowadziłby systemowe wsparcie dla potrzebujących rodaków, Bartosz Lisowski działa w swoim stylu. Wyszukuje mieszkających w mieście najbardziej rzutkich, przedsiębiorczych Polaków i wraz z nimi zakłada stowarzyszenie Polskie Merseyside, które od pierwszego dnia zaczyna organizować profesjonalne i darmowe wsparcie prawników i księgowych dla potrzebujących. Doraźna akcja przeradza się w stałe dyżury, a inicjatywa zaczyna się błyskawicznie rozwijać. Bo po raz pierwszy znajduje się jeden człowiek, który chce wsłuchać się w prośby Polonii w Liverpoolu i w swoim notesie potrafi od razu odnaleźć właściwe telefony i uruchomić znajomości. Do siedziby stowarzyszenia Polskie Merseyside – wynajętej za własne pieniądze członków założycieli organizacji – codziennie przychodzą nie tylko potrzebujący pomocy, ale i ci, którzy chcieliby włączyć się aktywnie w działalność polskiej społeczności. Już w ciągu pierwszych tygodni działania powstaje bezpłatna polska biblioteka, a potem prężnie działający Polski Klub Czytelnika.

Bartosz znajduje Polaków z wykształceniem anglistycznym, którzy prowadzą kursy językowe dla tych rodaków, którzy mają problemy z najprostszą komunikacją w urzędach, instytucjach, u lekarza, ale i tych, którzy chcą przenieść język na wyższy poziom, by znaleźć lepszą pracę. W Polskim Merseyside swoje forum odnajdują polscy przedsiębiorcy, zawiązuje się Polski Klub Podróżnika i ruszają jednodniowe wycieczki do ciekawych miejsc w okolicy – prowadzone w języku polskim. Polskie Merseyside szybko staje się miejscem jednoczącym dużą emigrację polską, domem kultury, centrum pomocy, miejscem spotkań Polaków. Okazuje się, że takiej instytucji bardzo tu brakowało. Jako szef Polskiego Merseyside Bartosz codziennie odbiera steki telefonów od rodaków na emigracji. Dzwonią z problemami, prośbą o radę, interwencję, pomoc językową albo wsparcie prawne. Bartosz pomaga, przekazuje kontakty, załatwia bezpłatne wsparcie wszystkim potrzebującym. Przy 3 Polskim Merseyside działa już stały dyżur prawnika, specjalisty od ubezpieczeń, kredytów hipotecznych, a nawet Polski Klub Morsa, który szybko zyskuje ponad 400 członków! Bartosz wraz z Polskim Merseyside organizuje kolejne integrujące rodaków polskie imprezy i pikniki polonijne.

Na ostatnim zorganizowanym przez niego Rodzinnym Pikniku Polonijnym w Liverpoolu spotkało się i bawiło ponad 2000 osób. I to nie tylko Polaków – do wspólnego spotkania udało się zachęcić także Anglików i pokazać im polską kulturę. W mieście mieszka wiele młodych mam, które mogłyby już wrócić do pracy, ale czasem brakuje im choć jednego dnia po to, by napisać i rozesłać CV, albo umówić się na rozmowę kwalifikacyjną. Dlatego jedną z pierwszych inicjatyw Bartosza Lisowskiego w stowarzyszeniu Polskie Merseyside, jest stworzenie Klubiku Brzdąca, gdzie małe dzieci mogą pobawić się pod okiem profesjonalnej i kreatywnej polskiej opiekunki, a mamy w tym czasie dostają możliwość spotkania się, wymienienia doświadczeń, czy załatwienia najpilniejszych spraw. Bartosz stworzył od zera sieć klubów piłkarskich dla polskiej młodzieży w całym UK, bo dostrzegł, że w Anglii – ojczyźnie futbolu, polskie dzieciaki nie mają fachowej opieki trenerów w ojczystym języku. Przebojowość i energia zawadiacko uśmiechniętego Polaka z Liverpoolu imponuje włodarzom brytyjskiego sportu. Jednym telefonem potrafi zorganizować spotkanie nastoletnich polskich piłkarzy z najbardziej utytułowanym trenerem piłkarskim świata – Jürgenem Kloppem, warsztaty trenerskie z pierwszoligowymi szkoleniowcami brytyjskimi, czy indywidualne konsultacje ze znanymi nad Tamizą każdemu dziecku bohaterami Premiership. Na efekty nie trzeba długo czekać – wychowankowie Bartosza Lisowskiego idą jak burza od sukcesu do sukcesu, wzmacniając piłkarską kadrę zawodowych klubów polskich i brytyjskich. A zamiast kojarzących się z „Piłkarskim pokerem” działaczy, polonijna młodzież piłkarska w Anglii ma młodą, pełną wiary i entuzjazmu kadrę trenerską, z którą można porywać się na najbardziej ambitne cele, mając ufność w mądre i nowoczesne metody, uwzględniające indywidualny rozwój osobisty każdego z młodych piłkarzy. Poza tym Bartosz, jako oficjalny skaut PZPN, wyszukuje i walczy o Polskie talenty w UK. A jako dziennikarz Prawdy Futbolu opisuje najważniejsze polonijne wydarzenia sportowe. Bartosz Lisowski czuje misję, by zintegrować tutejszą Polonię. Podczas organizowanych przez siebie eventów polonijnych nie występuje jako niedostępny dyrektor w garniturze, ale pokazuje swój kolejny talent – jako fotograf wchodzi między ludzi i dokumentuje piękne momenty z ich życia. Porywa się także – z ogromnym sukcesem – na organizację zabaw polonijnych – Polonijnych Andrzejek, Sylwestrów, tematycznych zabaw dla dzieci. Bo mało co tak integruje ludzi, jak wspólna zabawa i polska muzyka. A jeśli ktoś nie umie tańczyć, czy grać na instrumentach? W stowarzyszeniu organizowane są kursy tańca i gry na gitarze. A jeśli na przeszkodzie w zabawie i integracji stoją kompleksy i nadwaga? Bartosz Lisowski bez namysłu podnosi telefon i po chwili powstają zajęcia zumby, aerobiku i 4 sesje z dietetyczką i psychologiem. Nie ma rzeczy niemożliwych. Jedno działanie pociąga za sobą drugie.

Z „niczego” powstaje coraz większa organizacja.

I wtedy Putin najeżdża Ukrainę i do Polski rusza fala uchodźców z Ukrainy. Bartosz Lisowski nie waha się ani chwili. Organizuje zbiórkę darów przeznaczonych do punktów recepcyjnych na polskiej granicy. Wiadomości z Polski są alarmujące. Brakuje wszystkiego. Ale 20-tysięczna polska społeczność Liverpoolu, choćby i najbardziej ofiarna, ile mogłaby dać? Bartosz Lisowski załatwia do transportu darów jedną małą ciężarówkę, obawiając się nieco w duchu, czy uda się ją zapełnić niezbędnymi rzeczami… Na jego hasło Polacy z emigracji ruszają na pomoc. Już pierwszego dnia niewielka siedziba Polskiego Merseyside błyskawicznie zapełnia się po sufit darami i środkami medycznymi. Okazuje się, że o akcji zorganizowanej przez Polaków dowiadują się też Anglicy. Mieszkańcy Liverpoolu palą się do wsparcia uciekających przed wojną rodzin bohaterskich ukraińskich żołnierzy. A pomoc dla Ukrainy w Liverpoolu prowadzi tylko… Bartosz Lisowski i Polskie Merseyside. Organizacja, stworzona z własnych środków przez kilku społeczników, która działa wówczas zaledwie od pół roku… W ciągu 24 godzin Polskie Merseyside staje się centrum pomocy dla Ukrainy w całym regionie. Kolejne 3 tygodnie to prawdziwy „chrzest bojowy” i wyzwanie logistyczne, któremu nie każdy by podołał. Telefony nie milkną. Przed siedzibą tej małej polonijnej organizacji policja musi kierować ruchem i zamknąć fragment ulicy, bo liverpoolskie organizacje charytatywne, szkoły, szpitale i tysiące zwykłych ludzi, napływają jak rzeka, przynoszą tony ubrań, środków czystości, kosmetyków, zabawek, materacy, pościeli, żywności dla niemowląt. Lokalny oddział BBC prowadzi relacje na żywo i chwali doskonałą organizację. Bo w ciągu kilku godzin Bartosz Lisowski, wraz ze współzałożycielami Polskiego Merseyside, wynajmuje cztery ogromne magazyny pod Liverpoolem, negocjuje z lokalnym oddziałem Amazona darmowy wynajem kilkudziesięciu furgonetek do przewozu darów, wyznacza liderów do pracy z setkami zgłaszających się wolontariuszy, którzy muszą dziesiątki ton darów segregować, pakować na palety, odpowiednio oznaczać, owijać nieprzemakalną folią, ładować do podstawionych tirów (w sumie do Polski z Liverpoolu wyjechało blisko 50 samochodów ciężarowych z darami, TIR-y zabrały 1200 palet o wartości ok. miliona funtów). Cała akcja jest transparentna, na bieżąco prowadzone są rozliczenia, a na Facebooku Polskiego Merseyside prowadzone są live’y i podawane komunikaty dla armii wolontariuszy. Polonijna organizacja, która jeszcze niedawno zajmowała się pomocą prawną dla potrzebujących Polaków, wspierała dzieci i emerytów, z dnia na dzień stała się znana w całym regionie, przeszła na komunikację także po angielsku, bo dla tysięcy ludzi stała się ważną platformą wsparcia bohaterskiej walki Ukraińców z najeźdźcą zza wschodniej granicy. Kiedy do Liverpoolu docierają pierwsze rodziny z dziećmi z Ukrainy, Bartosz błyskawicznie załatwia tłumaczy, zabiera ukraińskie rodziny na najpotrzebniejsze zakupy, finansuje im ubrania, środki pierwszej potrzeby, a na koniec wciska każdemu w rękę po 100 funtów.

Bo wie, że tak trzeba… 5 Podczas akcji pomocy Ukrainie do maleńkiej siedziby Polskiego Merseyside pielgrzymują lokalni politycy i dziennikarze. Polska społeczność wreszcie została zauważona. To nowy rozdział. Ta akcja będzie w przyszłości procentować i pozwoli Polakom w Liverpoolu stać się równoważnymi partnerami we współpracy z lokalną społecznością, w której przyszło nam żyć… A tymczasem Bartosz Lisowski wraca do organizowania bieżącego wsparcia dla Polonii, bo przecież wojna nie unieważniła trudnych, codziennych spraw, problemów mieszkaniowych, podatkowych ani innych problemów lokalnej polskiej społeczności. Już bez kamer i newsów w dziennikach, jego Polskie Merseyside nadal wspiera Polaków, a telefon Bartosza znają wszyscy. Bo to jeden z nielicznych ludzi, który odbiera zawsze i nigdy nie odmawia pomocy. Sprawdził się w najtrudniejszej próbie i wiadomo, że można na nim polegać jak na Zawiszy.

Bartek jest naszą Osobowością Polonijną!

Serdecznie gratulujemy zwycięzcom II edycji konkursu!